Nawet WHO w okresie pandemii zaleca granie w gry komputerowe!
Gry uzależniają, ale niewielu
Opublikowane właśnie wyniki badań z amerykańskiego Uniwersytetu Brighama Younga pokazują, że skala problemu z uzależnianiem się od gier jest niewielka. Dla grających nastolatków gry nie będą też stanowiły przeszkody w ułożeniu sobie udanego życia prywatnego i zawodowego.
BYU jest mało znanym uniwersytetem z prowincjalnego stanu Utah. Uczelnia należy do kościoła mormonów. Jednak w obszarze badań związanych z edukacją jest to uznana na świecie placówka. Jeśli z takiego konserwatywnego źródła płyną do rodziców uspokajające wyniki badań, nie ma mowy o manipulacji.
Praca zespołu prof. Sary Coyne ukazała się na łamach „Developmental Psychology”. Jej zespół przez 6 lat regularnie gromadził dane dotyczące niemal 400 dorastających graczy. Naukowców interesowały kwestie psychiki, jak depresja, stany lękowe, agresja, nieśmiałość, nawykowe, nadmierne używanie smartfonów, czy problemy finansowe i związany z nimi stres. No i oczywiście, interesowało ich, jakie rozmiary przybiera u badanych nastolatków gaming. Czy jest to zajęcie rekreacyjne, czy jest pod kontrolą, czy przyjmuje już formy patologiczne i gry uzależniają młodych ludzi.
Wśród wielu rodziców szerzą się obawy, że gry komputerowe są niezwykle szkodliwe dla nastolatków – zwłaszcza chłopców. Że wyzwalają agresję, niweczą rozwój umiejętności społecznych i uzależniają. Wiele najcięższych oskarżeń (jak to, że gry są przyczyną zamachów terrorystycznych) zostało obalonych. Problem z uzależnieniem nie jest zmyślony i został niedawno wciągnięty przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) na oficjalną listę chorób psychicznych. Pytanie jednak, ile osób jest faktycznie zagrożonych niszczącym uzależnieniem od gier? Może gaming powinien być dozwolony tylko dla dorosłych?
Gry uzależniają. Zespołowi prof. Coyne rzeczywiście udało się wyodrębnić taką grupę wśród badanych – 10 procent. W trakcie dorastania poważnie uzależnili się od gier i przejawiali poważne objawy depresji, problemów z agresją i nieprzystosowania społecznego.
– Żeby poznać długofalowy wpływ gier na młodych ludzi, badaliśmy trajektorie patologicznych objawów u graczy w ciągu sześciu lat – od bycia nastolatkiem po wczesną dorosłość – mówi uczona.
Gry uzależniają, ale nie rujnują od razu życia
Jak zatem gry uzależniają i kogo? Naukowcy odkryli, że najmocniejszymi wskaźnikami tego, że młody człowiek uzależni się od gier, jest płeć (męska, owszem) oraz deficyty zachowań prospołecznych – skłonności do pomagania innym, dzielenia się, darowizn, współpracy czy wolontariatu. Taka grupa młodzieży jest najbardziej zagrożona patologicznymi formami gamingu i w razie popadania w uzależnienie wymaga pomocy. Co ciekawe jednak, nawet ta najbardziej dotknięta grupa badanych obala stereotyp bezradnych gamerów zamkniętych w piwnicy rodziców, niezdolnych do życia w społeczeństwie. Uzależnieni 20-latkowie pod koniec badania radzili sobie zawodowo i finansowo całkiem nieźle – nie odbiegali pod tym względem od pozostałych uczestników.
Tymczasem pozostałe 90 procent badanych nie popadło w chorobliwe formy uzależnienia. 18 procent wykazało umiarkowane symptomy, aż 72 procent – mało symptomów lub ich brak.
– Naprawdę uważam, że w grach są rzeczy, które są wspaniałe – podkreśla prof. Coyne. – Ważne jest tylko to, żeby używać ich w zdrowych dawkach i nie dać się wciągnąć na patologiczne poziomy uzależnienia.
To samo WHO, które wpisało chorobliwy gaming na listę uzależnień, ostatnio zarekomendowało granie gry w czasie pandemii. Zwiedzanie wirtualnych światów (a nawet – masakrowanie wirtualnych wrogów) przynosi ulgę zamkniętym z rodziną miesiącami ludziom. Również – młodym ludziom.
Nie bójmy się przesadnie uzależnienia, ale warto pamiętać o ryzyku. Z badań prof. Coyne wynika, że promowanie postaw prospołecznych u nastolatków jest bardzo dobrym zabezpieczeniem przed chorobą.