Zdalne nauczanie jest idealne dla obeznanej z siecią „dzisiejszej młodzieży”? Uczniowie w sieci nie są takie samodzielni, jak nam się wydaje. Potrzebują nauczycieli. Również teraz. Zwłaszcza teraz.
Od wielu lat w naukach społecznych funkcjonuje termin „Cyfrowych Tubylców” (ang. digital natives), określających pokolenia osób wychowanych w otoczeniu mediów elektronicznych: internetu, smartfonów, gier wideo. Starsi, którzy pamiętają jeszcze świat bez internetu, to zaledwie „cyfrowi imigranci”. Rzekomo bardziej nieporadni w kontakcie z nowymi technologiami i stale zmieniającymi się interfejsami.
Problem różnic w kompetencjach między „cyfrowo tubylczą” młodzieżą a nieradzącymi sobie na tym polu nauczycielami w średnim wieku był rozważany przez wielu teoretyków edukacji. A potem przyszła pandemia…
Media oczywiście donoszą o wyzwaniach, które przerastają wielu nauczycieli. Donoszą też o uczniowskich wybrykach, z którymi pedagodzy sobie nie radzą. Czy jest to jednak potwierdzenie, że koncepcja „Cyfrowych Tubylców” dobrze opisuje „dzisiejszą młodzież”? Niekoniecznie.
Studenci bezradni wobec fake newsów i fake science
Prof. Olga Zlatkin-Troitschanskaia z niemieckiego Uniwersytetu Jana Gutenberga w Moguncji prowadzi międzyuczelniany projekt badawczy CORA (Critical Online Reasoning Assessment), dzięki któremu można sprawdzić, jak studenci posługują się internetem do rozwiązywania dość prostych zadań. Z pierwszych partii zebranych danych – jak ujawniono w połowie kwietnia tego roku – wynika, że …robią to beznadziejnie.
Większość badanych młodych ludzi bezkrytycznie korzysta z internetowych źródeł rozmaitego sortu. Praktycznie nikt nie używa bezpośrednio doniesień naukowych. Są bezradni wobec pleniącej się w sieci fake science i plagi fake news. Nie zastanawiają się nad rzetelnością i wiarygodnością odwiedzanych stron.
– Bycie krytycznym i podejrzliwym to za mało. Użytkownicy internetu potrzebują dzisiaj umiejętności odróżniania źródeł rzetelnych od informacji nieprawdziwych i manipulacji – tłumaczy uczona. – Dla studentów to szczególnie ważne, żeby krytycznie sprawdzać dane z sieci, żeby własną wiedzę w danej dziedzinie budować na bazie rzetelnych informacji.
Czy „Cyfrowi Tubylcy” też są fake?
Nie chodzi tylko o to, że uczniowie ulegają oszustwom sprawnych manipulatorów. Problem fake news to tylko część większej całości. Dzieci i młodzież łatwo się dekoncentrują, a media elektroniczne (narzucające szybkie tempo) jeszcze to pogłębiają.
Ustaleń naukowych na ten temat można znaleźć całkiem sporo. Bardzo podobne badania do niemieckich, ale na grupie młodszych uczniów, przeprowadzili niedawno Amerykanie. Wyniki ukazały się właśnie na łamach majowego wydania „Journal of Nutrition Education and Behavior” – eksperyment dotyczył poszukiwania przez uczniów informacji na temat zdrowego żywienia.
Naukowcy biadają w swojej pracy, że dzieci przed zajrzeniem do internetu lepiej odpowiadały na niektóre pytania. Po próbach wyszukania wiadomości w sieci ich orientacja – a raczej – dezorientacja – się pogorszyła.
Dzieci myliły porcje zalecane dorosłym z dziecięcymi, robiły wszystkie możliwe błędy przy używaniu wyszukiwarki, a trafiając na wynik swojego zapytania, odruchowo klikały w wyświetlane obrazki (Google Grafika) i gubiły wątek.
Mowa o uczniach w wieku 9-11 lat, którzy korzystają z internetu przez kilka godzin w tygodniu (albo więcej) – zarówno w domu, jak i w szkole.
Dziwne? Przecież nie ma w tym niczego dziwnego!
Opublikowane ponad 5 lat temu badania zespołu dra Shiang-Kweia Wanga z City University of New York podważają koncepcję „Cyfrowych Tubylców” – zwłaszcza w jej edukacyjnych zastosowaniach.
Jego zespół przeanalizował wówczas umiejętności posługiwania się nowymi technologiami u ponad 1000 nastolatków i ich nauczycieli z 18 różnych amerykańskich szkół. Okazało się, że bez wsparcia i przeszkolenia, większość badanych uczniów nie byłaby wręcz w stanie posługiwać się nowoczesnymi urządzeniami komunikacyjnymi do czegokolwiek poza rozrywką (jak muzyka, wideo i gry).
Komunikacja z użyciem elementów społecznościowych była poza zasięgiem bardzo wielu uczniów! Nie byli w stanie sprawnie zbierać informacji i się nimi dzielić, do czego era internetu miała nas przecież gładko doprowadzić. Tymczasem nauczyciele, którzy tego potrzebowali do pracy i codziennego życia, korzystali oczywiście z dobrodziejstw serwisów społecznościowych, sklepów internetowych i oczywiście – nowych źródeł informacji.
No i oczywiście, starali się przekazywać te umiejętności swoim uczniom.
Ale młodzież się z tym nie urodziła. Nie porusza się w sieci z odruchową swobodą, wynikającą rzekomo z tego, że technologie były dla nich dostępne od samego początku.
Nic z tych rzeczy!
Zdalne nauczanie? Problem wyraźny, jak nigdy dotąd
– Uczniowie mogą być świetni w używaniu technologii do rozrywki lub nawet komunikacji, ale potrzebują wsparcia, żeby nauczyć się, jak używać tych technologii do rozwiązywania rozmaitych problemów – wyjaśniał wówczas wyniki swoich badań Wang. – Szkoła jest kluczową instytucją, która może kształtować i wspierać uczniowskie doświadczenia z nowymi technologiami. Gdy nauczyciele ich z nimi zapoznają, młodzi ludzie szybko uczą się, jak właściwie z nich korzystać – podkreślał uczony.
Izolacja od szkoły i zdalne nauczanie niewiele tutaj zmienia. Ustalenia z USA sprzed kilku lat prawdopodobnie są równie prawdziwe w Polsce dzisiaj.
Nauczyciele są uczniom potrzebni. Po drugiej stronie monitora, w czasie pandemii – są naprawdę bardzo potrzebni.