Nierówności dochodowe w społeczeństwie mają negatywny wpływ na to, jak dzieci radzą sobie z nauką przedmiotów ścisłych – wynika z bardzo ciekawych badań amerykańskiego socjologa. Nauka czytania jest na to zjawisko trochę bardziej odporna.
Zdaniem profesora Josepha Workmana z Universytetu Missouri w amerykańskim Kansas City politycy niepotrzebnie skupiają swoje wysiłki na reformowaniu programów nauczania matematyki i innych rewolucjach w szkolnictwie. Zamiast tego powinni poświęcić swoją uwagę obszarom biedy i niwelowaniu nierówności dochodowych w społeczeństwie. Efekt edukacyjny byłby lepszy – w kraju pojawiłoby się więcej uzdolnionych matematyków, inżynierów i programistów.
Nierówności hamują rozwój naukowy
Wyniki bardzo skrupulatnych badań tego problemu uczony opublikował pod koniec ubiegłego roku. Obejmowały one lata 1992-2019. Naukowiec porównywał między sobą edukację i poziom nierówności dochodowych w różnych stanach USA. Ameryka dotknięta jest problemem nierówności w bardzo dużym stopniu – najbardziej wśród krajów wysoko rozwiniętych. Obszary biedy sąsiadują tam z enklawami bizantyjskiego przepychu. Nierównościom majątkowym od wielu lat towarzyszą drastyczne nierówności dochodowe, ponieważ systemy wynagradzania kadry kierowniczej dużych prywatnych przedsiębiorstw nie podlegają niemal żadnym ograniczeniom i ich zarobki (wzmacniane mechanizmami unikania podatków) wystrzeliły w kosmos.
Ameryka jest też do wielu dekad niekwestionowaną potęgą naukową, może więc nie ma się czym martwić? Z badań prof. Workmana wynika, że w ciągu ostatnich dekad owszem, poziom nierówności poważnie osłabił potencjał naukowy amerykańskiego społeczeństwa.
Jakie są mechanizmy blokujące naukę w kraju tak bogatym w noblistów i wynalazki? Skrajne różnice w dochodach mogą na przykład – zdaniem uczonego – przyczyniać się do wyższego wskaźnika rozwodów, problemów z używkami, przemocy wobec dzieci i innych źródeł stresu, które mają negatywny wpływ na rozwój młodych Amerykanów. Nierówności dochodowe można także wiązać z niższymi masami urodzeniowymi u dzieci z biedniejszych środowisk, a to ma oczywiście wpływ na ich dalszy rozwój.
Różnice zarobkowe prowadzą ponadto do takich zjawisk jak gentryfikacja i gettoizacja różnych obszarów. Szkoły z tych biedniejszych terenów będą się mierzyć z narastającymi napływem uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych. A równocześnie finansowanie tych szkół jest często ograniczone mniejszymi wpływami z lokalnych podatków.
Prof. Workman porównał dane na temat nierówności dochodowych dla wszystkich 50 stanów z wynikami ogólnoamerykańskich badań poziomu edukacji NAEP, w ramach którego w zestandaryzowany sposób ocenia się poziom umiejętności czytania i liczenia u uczniów.
Okazuje się, że uczniowskie wyniki w sprawdzianach z czytania i rozumienia czytanego tekstu nie mają się nijak do poziomu nierówności. Jednak podstawy matematyki są wrażliwe na biedę i wykluczenie ekonomiczne. Stany, które są szczególnie dotknięte tym problemem, borykają się również z niższym poziomem umiejętności matematycznych u swoich uczniów.
Uczony wykazał w swoim artykule, że nierówności nie wpływają wyłącznie na poziom uczniów biedniejszych. Obniżają również poziom matematyki u uczniów spoza środowisk wykluczonych ekonomicznie. Wygląda więc na to, że koncentracja dochodów w małej grupie osób skrajnie dobrze zarabiających (dyrektorów wielkich spółek, gwiazd show-biznesu itp.) obniża uczniowskie wyniki w naukach ścisłych na poziomie całego społeczeństwa.
Dalsze analizy ujawniły, że problem jest najpoważniejszy w stanach, w których nastąpił największy skok nierówności.
Nierówności nieszkodliwe dla humanistów? A jednak…
Na poziomie badanych stanów nie udało się pokazać tej samej zależności dla uczniowskich wyników z czytania i rozumienia tekstu. Jednak wynikało to niestety z tego, że w tych stanach, w których rozpiętości dochodów były duże, problemy biednych uczniów były kompensowane przez lepsze wyniki pozostałych uczniów. Innymi słowy, nierówności dochodowe wciąż mają negatywny wpływ na czytanie u uczniów, ale tylko niektórych.
Ameryka nie zawsze była krajem rażących nierówności. Na początku XX wieku były one wysokie. Ale od kryzysu lat 30. nierówności spadły w wyniku reform podatkowych i obniżały się aż do lat 70. (Akurat wtedy też Ameryka wyrosła na supermocarstwo.)
Zdaniem prof. Workmana, politycy, którym zależy na dobrze wyedukowanych obywatelach, powinni sięgnąć po sprawdzone przed kilkoma dekadami narzędzia: podatki progresywne, które wydajnie zmniejszają nierówności.
– Wyższe wpływy z tych podatków mogłyby być spożytkowane na programy, które wspierają rozwój dzieci, takie jak powszechne i łatwo dostępne żłobki lub edukacyjne obozy wakacyjne – dodaje uczony.
Obrońcy nierówności dochodowych argumentują zazwyczaj, że jest to źródło motywacji dla zdolnych młodych ludzi żądnych sukcesu. Jednakże, zdaniem autora artykułu, nierówności w USA prawdopodobnie osiągnęły już poziomy, na których jest to zjawisko szkodliwe społecznie.
W Polsce problem nierówności jest mniejszy niż w USA, ale po transformacji roku 1989 wzrosły one znacząco, nie można więc udawać, że problemu nie ma.
Źródło: Joseph Workman(2021), Income inequality and student achievement: trends among US States (1992–2019), „Educational Review”, DOI: 10.1080/00131911.2021.1974349